Alkohol- wczoraj i dziś !
- Sebastian Błażyca
- 6 dni temu
- 3 minut(y) czytania
Cześć W

Skoro mamy w tej PRZESTRZENI rozmawiać o alkoholu– królu stołów i grabarzu sumień – to zacznijmy od początku. Nie od pierwszego toastu, ale od pierwszego cienia.
Al-kuḥl – proszek, który miał oczyszczać, a zaczął zatruwać
Zanim alkohol stał się płynem rozgrzewającym trzewia i wygładzającym trudne emocje, był… pudrem. Tak, jego nazwa wywodzi się od arabskiego "al-kuḥl" (الكحل) – i oznaczała drobno zmielony, czysty proszek, którym podkreślano oczy, chroniono przed słońcem, ale też – w alchemicznym sensie – symbolizowano oczyszczenie, esencję, kwintesencję substancji. Ten proszek, zazwyczaj ciemny (najczęściej szaroczarny antymonit – siarczek antymonu), był znany już w starożytnym Egipcie i Mezopotamii. Ale prawdziwa transformacja znaczenia zaczęła się dopiero, gdy alchemicy zaczęli używać terminu "alkohol" na określenie "czystego ducha" wyizolowanego przez destylację – esencji czegoś, co zostało oczyszczone z materii.
W średniowiecznej Europie „alkohol” nie oznaczał jeszcze tego, co dziś. To był termin z laboratoriów, nie z tawerny. Dopiero w XVI wieku, wraz z tłumaczeniami dzieł arabskich uczonych i rozwojem medycyny oraz chemii, „alcohol” zaczął oznaczać substancję lotną, pozyskiwaną z wina – czyli etanol. Początkowo używano go do celów leczniczych i perfumeryjnych, nie do rozrywki. Ale człowiek szybko uczy się nadużywać tego, co silne.
Napój bogów czy diabelska destylacja?
Od eliksiru oczyszczenia do gorzały.
Od medycyny do trucizny.
Od sakralnego symbolu do codziennego nawyku.
Alkohol wkroczył do Europy jako narzędzie wiedzy i zdrowia, ale niemal natychmiast stał się częścią rytuałów społecznych.
Wino i piwo fermentowało już w czasach starożytnych, ale to dopiero destylacja dała ludziom dostęp do substancji znacznie silniejszej – i trudniejszej do ujarzmienia.
To już nie był napój.
To był żywioł.
Szklanka/flaszka jako zwierciadło
Spójrz w kieliszek,
spójrz w kufel.
Czasem odbija się w nim śmiech.
Czasem nieodpisana wiadomość.
Czasem rozbite małżeństwo, obite dziecko, niewypowiedziane, "pomóż mi”. Alkohol jest jak lustro, które zniekształca twarz – czasem aż nie do poznania.
I choć na chwilę potrafi wygładzić zmarszczki codzienności, jego rachunek zawsze przychodzi.
Z opóźnieniem. Ale zawsze.
Nie wszystko, co płynie, koi pragnienie
W świecie, który celebruje każdy łyk, łatwo zapomnieć, że to, co leje się z butelki, to nie tylko napój.
To substancja – subtelna i brutalna – która zna każdą słabość.
Zatańczy z tobą, zanim cię pożre.
Uśpi, zanim zabierze sen.
Rozśmieszy, zanim odbierze głos.
A potem zostawi cię nagiego – przed sobą samym!

Na zdrowie? Czy na zgubę?
Zanim więc powiesz kolejny raz „na zdrowie” – pomyśl.
Czy pijesz, żeby świętować życie?
Czy żeby nie czuć, że ono cię boli?
Bo historia alkoholu to nie tylko dzieje trunków.
To opowieść o ludziach,
którzy za wszelką cenę próbowali coś z siebie wypłukać.
Zatrzymany czas – czyli iluzja zapomnienia
Alkohol obiecuje zatrzymać czas. Zrobić stop-klatkę.
Dać oddech od tego, co boli.
Ale to, co oferuje, to nie wytchnienie – tylko zawieszenie.
W próżni, z której trudno wrócić.
A gdy już wrócisz,
świat będzie taki sam – tylko ty słabszy.
Bo to nie zawsze chodzi o kieliszek, czy kufel.
Chodzi o to, co za nim.
O te noce, których nie pamiętasz – ale których skutki nosisz w ciele.
O rozmowy, które się nie odbyły, bo język związany był skrupułami promili.
O decyzje, które zapadły nieświadomie, a ich konsekwencje budzą cię po latach.
Alkohol może i nie jest demonem. Ale dla mnie był zaproszeniem do piekła.
I tak, tak – możecie powiedzieć, że jestem hipokrytą.
Że skoro tak demaskuję alkohol, to pewnie sam miałem z nim romans.
Prawda.
Ale może właśnie dlatego wolę dziś pisać niż pić.
A o jego prawdziwym wpływie na zdrowie, układ nerwowy i psychikę – pozwólcie, że opowiem wam już w kolejnych wpisach.
Bo mówienie prawdy – nawet spóźnione – też bywa formą trzeźwości.
Obraz wykonany przeze mnie w 2020r podczas lock downu. - najlepszy czas !
Коментарі